Wazopresyna, na której produkcję wpływa gen V1aR, umacnia pamięć o pozytywnych wspólnych wspomnieniach. Co za tym idzie, w naszej podświadomości utrzymuje się przekonanie, że dobrze nam jest z aktualną partnerką. Gdy organizm produkuje za mało tego hormonu, zaczynamy coraz częściej rozglądać się za innymi. Trzymając się tego biologicznego uzasadnienia, potwierdzamy też prostą etyczną teorię: nie zdradzamy w udanym związku, obfitującym w przyjemne wspomnienia.
Walcząc z genem niewierności u partnera, można użyć innego hormonu – oksytocyny. Jest to tzw. hormon miłości. Wydzielany na przykład podczas seksu lub przytulania, wyzwala potrzebę bliskości i silne przywiązanie. U mężczyzn jednak w czasie seksu testosteron wygrywa z oksytocyną, dlatego wolimy zdrzemnąć się niż przytulać partnerkę. Przeprowadzono badania, w których wyniku dowiedziono, że mężczyźni, którzy stale otrzymywali oksytocynę, raczej nie interesowali się innymi kobietami.
Jeszcze jeden gen ma wpływ na nasze życie erotyczne. Dopamina, której działanie przypomina działanie środków odurzających, uwalniana jest gdy widzimy osobę dla nas atrakcyjną. Najwięcej jej, a co za tym idzie – uczucia rozkoszy, otrzymujemy podczas pierwszego kontaktu fizycznego z partnerem. Podczas kolejnych zbliżeń mózg zalewa mniejsza dawka, zaczynamy czuć niedosyt i w efekcie szukamy ekscytujących wrażeń u innych.
Nie można jednak całkowicie obarczać winą organizmu czy ewolucyjnych teorii. Większość decyzji, choć pod wpływem silnych naturalnych bodźców, podejmujemy świadomie. Wtedy właśnie zdrada boli najbardziej.