Gdzie leży granica między ekspresją radości a zwykłą dziecinnością?
Wszystkie wymienione wyżej akcje świadczą o tym, że twoje „wewnętrzne dziecko” – czyli ty sam, spontaniczny – szuka okazji do radosnego eksplorowania świata. Czasami jednak „dziecięce zabawy” przekładają się na poziom ogólnożyciowy, a takie osoby przestają być traktowane poważnie, w skrajnych przypadkach męczą społeczeństwo swoją obecnością. Skąd to się bierze?
Gdzie szukać wewnętrznego dziecka?
Najprostszą odpowiedź dostarcza analiza transakcyjna, teoria ego zaproponowana przez Erica Berne’a. Mówi ona, że wszelka komunikacja między ludźmi opiera się o relację uwewnętrznionego Rodzica, Dorosłego i właśnie Dziecka, a każde z nich ma swoje określone cechy. Dialog między ludźmi odbywa się więc na różnych poziomach (transakcjach), np. Rodzic-Dziecko, Dorosły-Dziecko itp., kierując dynamiką komunikacji. Wśród typów wewnętrznego Dziecka wyróżnia się Dziecko Zbuntowane, Spontaniczne i Uległe. Właśnie one określają granicę między zdrową spontanicznością a irytującą dziecinnością. Teoria analizy transakcyjnej jest zdecydowanie bardziej zaawansowana i bogata w treść, jednak niekonieczna jest jej całkowita znajomość do zrozumienia samego zjawiska.
Uwolnij dzieciaka!
Dziecko spontaniczne jest ciekawe świata i otwarte na nowe doświadczenia, a sposób jego ekspresji rzadko komukolwiek przeszkadza – swoje aktywności dobiera tak, by osiągnąć pełną satysfakcję, a nikogo przy okazji nie skrzywdzić. Jeśli więc masz ochotę wskoczyć w kałużę dlatego, że po prostu chcesz, a nie masz na celu pobrudzić białego płaszcza przechodzącej elegantki – to właśnie ekspresja spontanicznego dziecka. Nieszkodliwa, radosna i beztroska. Jeśli z kolei wkładasz rękę śpiącego lokatora do ciepłej wody tylko dlatego, żebyś mógł go upokorzyć przed innymi ludźmi – to już Dziecko Zbuntowane, nieprzestrzegające reguł społecznych i często po prostu wredne. Jeśli nie wskakujesz w kałużę, chociaż masz na to ochotę, to przemawia przez ciebie Dziecko Uległe – bojące się konsekwencji społecznych w postaci surowej oceny („no co on mądrego robi?!”).
Rozpieszczaj dziecko – ignoruj smutasów!
Rozpieszczanie „wewnętrznego dziecka” przyniesie ci szereg psychologicznych korzyści. W końcu to ono odpowiada za twórczość, radość i bezwarunkową miłość. Dlatego też jeśli uśmiechasz się na widok opakowania jogurtu z logiem Gwiezdnych Wojen, po prostu je kup i ciesz się choć przez chwilę – co w tym złego, że jesz jogurt w takim, a nie innym opakowaniu? Nikomu tym krzywdy nie robisz, więc nikt nie ma prawa cię oceniać lub wprawiać w zakłopotanie. A może dzięki temu poznasz inną osobę rozpieszczającą swoje wewnętrzne dziecko, który również zachwyci się „kubeczkiem ze starłorsami”? Nie przejmuj się opinią innych – rozpieszczaj wewnętrzne dziecko!
Czy czasami na widok kałuży czujesz nieodpartą ochotę wskoczyć w sam jej środek, powodując zupełnie niekontrolowany rozbryzg wody? A może w zimie nie możesz oprzeć się bitwie na śnieżki? Wtedy inni patrzą z politowaniem…
Wewnętrzne dziecko - czy warto go rozpieszczać?
Źródło: fot. pexels.com
Komentarze
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treścia zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwe lub naruszające zasady współżycia społecznego.